20 wrz 2011

Podróżnicze wspomnienie na dziś - Dzika Tirana, Albania

Witajcie po kilkudniowej przerwie wynikającej ze względów technicznych wracam i już zamieszczam obiecaną niespodziankę ;) Dzisiaj zabiorę was do niezwykle dzikiego i chaotycznego zakątka Europy czyli do stolicy Albanii - Tirany! 

Wydawałoby się, że Tirana, stolica cywilizowanego, europejskiego kraju, z jakimiś tam aspiracjami unijnymi, będzie po prostu zwykłą, dużą metropolią, z tysiącami mieszkańców podążających codziennie do pracy. Miasto nawet nie jest dwa razy większe od Katowic, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców.

Otóż prawie wszystko się zgadza poza stwierdzeniem " zwykła". Tirana z całą pewnością nie jest zwykła, jest najdzikszym miejscem w jakim byłam do tej pory! Nie tylko ze względu na zachowanie mieszkańców, ale i sam układ urbanistyczny miasta i ogólnie sposób życia Albańczyków.

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy jeszcze przed wjazdem do samego miasta to jego położenie w rozległej dolinie. Setki domów, biur i morze betonu! A w oddali piękne albańskie górskie pasma. Generalnie Tirana to jeden wielki plac budowy! I tak jak wskazują urocze znaki "uwaga roboty " wszystko na razie przypomina kupę ziemi i nie tylko ;p







 I pomyśleć, że jeszcze parę lat temu, zanim Albania otrzymała całkiem spore dofinansowanie z Unii Europejskiej na modernizację centrum Tirany, wszystko to wyglądało tak schludnie i przyjemnie jak na pocztówkach, które można kupić w każdym kiosku!


Dokładnie w tym "zagajniku" po prawej stronie znajduje się jeden z tysięcy pomników, najsłynniejszego, albańskiego bohatera narodowego Skanderberga, po polsku Jerzego Kastrioty.  Żył on w XV wieku i dla Albańczyków stanowi symbol walki o wolność w ich kraju. W maju tego roku, gdy byłam w Tiranie pocztówki z tym pomnikiem wyglądały dużo bardziej patriotycznie niż sam, ogołocony z drzew park, a w nim powyższy pomnik.



 


Niezwykłą rzeczą w Tiranie jest to, że jest tam dużo wieżowców, ale prawdziwy drapacz chmur dopiero powstaje i w sumie architektonicznie przedstawia się bardzo ciekawie. Współczuję jednak tym, którzy w przyszłości będą pracować w biurach budynku wyglądającego jak gra Jenga ;p a i on generalnie nie jest taki krzywy jak wieża w Pizie - po prostu zdjęcie robione jest podczas jazdy autobusem na zakręcie ;p 


Jeśli chodzi o "dzikość" miasta to najbardziej przejawia się ona w sposobie jeżdżenia wszelkiego rodzaju pojazdami mechanicznymi! Powiedzmy sobie szczerze, to co dzieje się na ulicach włoskich czy greckich miast to jest pestka przy tym co was czeka w Tiranie! A tylko spróbujcie przejść przepisowo przez pasy po jezdni! Jest to zadanie karkołomne, dlatego mieszkańcy przyzwyczajeni do codzienności w swoim kraju, nie zważają na żadne znaki, ograniczenia, kolory świateł, jadące auta czy bliską wizję śmierci pod kołami żółtej taksówki ;p  To jest istne szaleństwo co tam się dzieje! Od razu przypomniały mi się filmy podróżnicze o Indiach, gdzie kierowcy rikszy pędzący z zawrotną prędkością nie zważają na nic po drodze. W Tiranie jest jeszcze gorzej, bo to są ogromne masy samochodów jadących naraz w różnych kierunkach, nie zawsze zgodnych z ogólnie przyjętymi zasadami prawej ręki! Nie ważne czy świeci się zielone czy czerwone światło - jeśli zmieścisz się między innymi samochodami nie masz na co czekać, zwyczajnie jedziesz, oczywiście nadmiernie używając klaksonu swojego pojazdu ;p Nawet rowery mają zamontowane klaksony ! Trzeba jednak przyznać, że w pozostałej części Albanii, klaksonów używa się zgodnie z przeznaczeniem m.in. do ostrzegania o tym, że wyprzedza się pojazd jadący przed nami - czego u nas w Polsce się nie praktykuje, a szkoda - to bardzo pomaga ;]



I tak dla poszerzenia wiedzy o Albańczykach dowiedziałam się, że dla nich samochód jest ważniejszy niż cokolwiek innego. Mogą nie mieć porządnego domu, psa, rodziny, ale samochód jest obowiązkowy. Koniecznie powinien to być Mercedes, albo inne auto przypominające Mercedesa ;p Dla Albańczyków codziennym obowiązkiem jest dbanie o swój samochód, dlatego przy każdej możliwej drodze znajdują się setki małych stanowisk do mycia auto o nazwie "lavazho" oraz stacji benzynowych, wszystkich istniejących na rynku firm ;p Ale mistrzami parkowania to oni nie są - zresztą budowniczymi dróg też nie ;p


A teraz słów kilka o samych mieszkańcach Tirany. Niezwykli ludzie, trudniący się niezwykłymi pracami - oto jakbym określiła Albańczyków, a w szczególności mieszkańców stolicy. 


Począwszy od ulicznych sprzedawców japońskich parasolek czy podróbek amerykańskich torebek na płocie, a skończywszy na pięknych Albankach, bez żadnych skrupułów pokazujących swoje wdzięki! Co jest w Tiranie karkołomnym występkiem, gdyż wszyscy faceci - ABSOLUTNIE bez żadnego wyjątku wszyscy - oglądają się za ładnymi dziewczynami, a tymi w krótkich spódniczkach czy spodenkach w szczególności ! Dlatego ja profilaktycznie ubrałam rajstopy - dzięki temu, choć nie był to szczyt możliwości stylizacyjnych, jak na warunki albańskie wtopiłam się w tłum ;p Mistrzynią została pani ze służb sprzątających z bardzo nowoczesnym sprzętem do konserwacji powierzchni płaskich ;p czyli miotłą z cyprysa ;p













A teraz słów kilka o zabytkach Tirany, gdyż mimo całego chaosu komunikacyjno - budowlanego w Tiranie jest kilka - ale nie za wiele miejsc godnych zobaczenia. 

Pierwszym z nich jest Meczet Ethem Bay, wybudowany w XVIII w., w którym do dzisiaj odbywają się islamskie uroczystości, a każdego dnia, pięć razy muezzin, czyli islamski duchowny, nawołuje z minaretu do modlitwy. Meczet ozdobiony jest pięknymi mozaikami, idealnie zachowanymi od czasów budowy.





Meczet Ethem Bay znajduje się przy Placu Skanderberga - rozkopanego do fundamentów, z pomnikiem Skanderberga na koniu, a otoczonego z trzech stron przez wielkie komunistyczne gmachy - Opery, Muzeum Historycznego, z mozaiką przedstawiającą Albańczyków w strojach narodowych, Hotelu Tirana oraz żółto - czerwonego Banku Albanii. Jest kategoryczny zakaz fotografowania banku z poziomu ulicy, dlatego też musiałam wspiąć się wyżej, żeby to zrobić. Idealnym punktem jest Wieża Zegarowa tuż obok meczetu.





Udając się główną ulicą Tirany w stronę jej "naukowego" zaplecza, po drodze mija się Sky Towers - 60 m wieże, do tej pory najwyższe wieżowce miasta ( ciągle w budowie pozostaje wieżowiec w stylu Jenga ;p).


Również można obejrzeć dawne Mauzoleum Skanderberga - obecnie siedzibę Albańskiej Telewizji.


Najbardziej stresujące jest przechodzenie obok Posterunku Głównego Albańskiej Policji - która akurat w tym momencie przygotowuje się do ochrony dygnitarzy przyjeżdżających do stolicy ;p


 Aż wreszcie dochodzimy do ostatniego placu a przy jego bokach znajdują się budynki Uniwersytetu Tirańskiego, założonego w 1957 roku, jako pierwsza tego typu uczelnia wyższa w Albanii.




W drodze powrotnej na Plac Skanderberga mijam jeszcze uliczną wyprzedaż książek - przepięknie ułożonych na zwykłym mostowym murku ;), oraz nowoczesne centrum handlowe z fontannami. Ciekawostką jest nowo budowany kościół katolicki z bardzo futurystyczną architekturą, którego ukończenie planowane jest na 2012 rok. Albanki słyną ze swojego zamiłowania do tradycji, która skupia się głównie na ślubie i weselu, dlatego w Albanii na każdym zakręcie znajdziecie salon sukien ślubnych - wszystkie w stylu "księżniczka Disney'a" ;p





Podsumowując mimo, że Tirana wydaje się być bardzo nowoczesną, ciągle rozwijającą się metropolią, to wystarczy przejechać kilka kilometrów dalej od centrum - na przedmieścia, aby się przekonać jaka bieda i ubóstwo dotyka Tirańczyków. Uliczne targowiska - ciuchy sprzedawane prosto z chodnika, to bardzo smutna odmiana dla błyszczących, sklepowych wystaw i nowoczesnych wieżowców. 




Tiranę czeka jeszcze długa droga przemian, aby dorównała innym europejskim stolicom - jednak już teraz zachęcam każdego, aby przekonał się na własnej skórze, że nawet w Europie są dzikie i szalone miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz